sobota, 27 lutego 2010

Muzealnie

Szukając miejsc, gdzie podają dobre espresso, trafiliśmy do Adam's Cafe (ul. Matejki 62, za parkiem Wilsona). Wnętrze wygląda jak dobrze utrzymane muzeum - co potwierdza napis na ladzie z prośbą o niewieszanie na krzesłach okryć wierzchnich i innych rzeczy (podejrzewam, że chodzi o torebki). Miałam obawy, czy w ogóle można usiąść na tych odnowionych krzesłach, ale szczęśliwie nikt nas nie zgonił. Zdaniem Współmaszketnika podwójne espresso posiadało niewątpliwie podwójną wodę, ale prawdopodobnie nie kawę. No i nie zostało podane ze szklaneczką wody, co trochę dziwi biorąc pod uwagę ceny w lokalu (ale z drugiej strony woda wylądowała w kawie, więc niejako nie można mieć pretensji). Współgośćmi były dwie dostojne panie ubrane w panterkowe wzory - dlatego też pobyt w Adam's Cafe uznaję za udany :) Szkoda, że "akurat się skończył" i sernik, i szarlotka, bo rożek z kremem trudno zaliczyć do interesującego deseru. Tort z porzeczkami przeciętny. Herbaty dobre, ale stosunek ceny do ilości sporo zawyżony - i nie ratuje tego nawet podany do herbaty cukier bursztynowy...

piątek, 26 lutego 2010

W oczekiwaniu na...

... otwarcie biblioteki. Odkrycie, że biblioteka na Ratajczaka jest w poniedziałki otwarta od 12.00 przypłaciłam latte w Cafe Gazeta na ul. 27. Grudnia. Kawa podlana syropem karmelowym nieco za słodka, ale możliwość przejrzenia prasy bez konieczności jej zakupu - bezcenna ;)

sobota, 13 lutego 2010

Kawiarniany wzlot i upadek

Otóż to. Różnie bywa z tymi kawiarniami.

Wzlot to przypadkowa wizyta w Cafe Borówka we Wrocławiu - dawno nie jadłam "takiego" sernika. W opisach smaku klasyfikuje się on jako "aksamitny". Zero zbędnych aromatów, sernikowy zawrót głowy ;) Do tego na rozgrzanie herbaciana mieszanka cytrusowo-korzenna i można na tym wspomnieniu przejechać 2,5h marnym wagonem w relacji Wrocław-Poznań ...

Upadek natomiast zanotowałam w poznańskiej Cafe Łyskawa na poznańskim Łazarzu (ul. Głogowska). Skusił mnie zapach jednej z mieszanek zielonych herbat, zamówiłam i zaniemówiłam. Otóż w mini-filiżaneczce leżała spora ilość zielonej herbaty czekając na zalanie wrzątkiem podanym w mini-czajniczku. Niby nic, ale po zalaniu herbata spęczniała i wypełniła filiżankę w 3/4 wysokości. To był ten moment, kiedy zatęskniłam za moją rasową przerwą między jedynkami, którą prezentuję na zdjęciu jako ośmiolatka. Przydałaby się podczas wsysania płynu do odcedzania liści herbaty od herbaty... Porażka na całej linii, jeśli chodzi o sposób podania i nawet cena (3zł) nie jest w stanie uratować sytuacji...

środa, 10 lutego 2010

Zimowe podjadanie

Ostatnio sporo w biegu, w efekcie uległam choróbsku i straciłam smak.
Ale zanim to się stało, to zdążyłam to tu, to tam conieco przekąsić.

Bezapelacyjnie najsilniejszych wrażeń dostarczyła nam kaczka po poznańsku w bistro "Złota Kaczka" (ul. Głogowska 123, Poznań).
Po pierwsze: to był naprawdę kawał kaczuchy :) Po drugie, towarzyszyły mu wielgachne pyzy - ręcznie robione na miejscu jak zapewniała nas pani kelnerka (dla głodnych panów: dwie pyzy wystarczą, nie porywać się na trzecią, bo żal zostawić). Kropkę nad i postawiła czerwona kapusta. Smak domowego obiadu w najlepszym wydaniu.

Ciekawe odkrycie numer dwa: napój gorący o nazwie "Zakręcona Owieczka". Poziom domyślności na podstawie nazwy: zero. A w szklance znalazł się ostatecznie baileys zalany gorącym, spienionym mlekiem :) taka latte na baileysie - jak dla mnie, pycha :) Szkoda, że ciasto, które towarzyszyło napojowi, nie sprostało towarzystwu - zawartość kakao w czymś, co miało być "czekoladowe" (o zawartości czekolady nie wspominając) w ilościach śladowych. Ale "na owcę" chętnie się jeszcze wybiorę. a gdzie? Do Cafe Secret blisko rynku (ul. Sieroca 5/6, Poznań) - to naprzeciwko Buddha Baru. Proszę nie zniechęcać się plastikowym wystrojem widocznym przez okno wystawowe, piwnica jest znacznie przytulniejsza.

I jeszcze miałam o czymś napisać, ale wypadło mi z głowy ...