sobota, 16 stycznia 2010

O kulinarnych uprzedzeniach

W roli głównej: brukselka. Mała kapustka. Przez lata na jej widok mnie odrzucało ze względu na gorzkie wnętrze. Aż tu nagle kilka miesięcy temu Rodzicielka ugotowała to małe zielone, polała masełkiem i złamała mój upór... Nie wiem, jak to się stało, ale brukselka wkroczyła do mojego menu. A dlaczego o tym piszę? Bo dziś zjadłam jej mnóstwo i nie pozwala o sobie zapomnieć... ;) A przede wszystkim dlatego, że co jakiś czas sprawdzam, czy to, co dotąd uważałam za niejadalne, nagle zyskało aprobatę moich kubków smakowych. No i brukselka z kolejnej próby wyszła zwycięsko, podobnie jak kiedyś szpinak (dzięki Pani B. i wrocławskiemu kucharzowi). Na czarnej liście znajduje się (odkąd pamiętam) kminek. Nie i koniec. Jedyna dopuszczalna forma kminku to w postaci składnika arabskiej herbaty, kupowanej w niemieckich rossmanach. Przechodzi, bo szczęśliwie zagłuszają go inne przeprawy. A Ty, Konsumencie, co masz na liście swoich kulinarnych uprzedzeń? ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz